Ile razy patrzyłeś na cudze zdjęcia na Instagramie czy Facebooku i poczułeś ukłucie zazdrości? Ilukrotnie scrollowanie tablic kończyło się odczuciem bycia gorszym, niewystarczającym, nie mającym szans? A ile razy oceniłeś kogoś po fasadzie? Ona jest piękna – takiej to łatwiej. On ma kasę – dla niego to nie problem. I tu się zatrzymaj. Nie masz pojęcia co skrywa fasada, na którą patrzysz!
Od jakiegoś czasu słyszę, że „mi to łatwo mówić”, bo nie mam dzieci, bo nie mam zobowiązań, bo tyle potrafię, bo nie wiem jak to jest, bo, bo, bo. Sęk w tym, że dokładnie to samo myślałam o tych wszystkich, którzy dzisiaj mi to powtarzają i jeszcze tysiącach innych. Sięgając wstecz i to wcale nie tak daleko, widzę siebie zlęknioną, słabą, zapłakaną, w bólach, schorowaną, uciekającą, bezsilną. Kawałek po kawałku, w ciemności, najpierw po omacku, potem w tempie „krok do przodu, dwa kroki w tył”, ale jednak w ruchu. Zmiana to nie oświecenie, spadające na nas z zewnątrz. Zmiana to nie modlitwa do Boga, który gdzieś tam jest i może mi pomoże. Ona zadziewa się dlatego, bo wiesz, że BÓG to TY, TY to STWÓRCA, STWARZASZ jak ON, bo tak zostałeś przez niego zaprojektowany, na JEGO podobieństwo. I to jest praca nad sobą.
Dlaczego tak trudno wyjść z dołka?
Bywa, że w słabszych momentach, wraca, jak boomerang bezsilność. A z tego miejsca perspektywa robi się ciasna. Deptane przez lata, neuronowe ścieżki w naszym mózgu zawsze będą wybierane przez niego automatycznie – bo są utarte i najłatwiej nimi podążać. Oznacza to, że jeśli nawykowo myślisz o sobie źle, że jesteś za słaby, że Tobie jest zawsze ciężej, Tobie się nigdy nie udaje, to Twoja ścieżka niskiego poczucia wartości jest dla umysłu najbardziej atrakcyjna. Będzie w nią brnął z matematyczną dokładnością. Dzięki temu wykonuje swoje zadanie – utrzymać Cię w bezpiecznej pozycji, nieważne jakim kosztem. Umysł nie przelicza co jest dobre, a co złe, po prostu wykonuje swoje zadanie.
Do tej pory przeprowadzono mnóstwo badań naukowych potwierdzających fakt, że mamy zaledwie kilka procent nowych myśli dziennie. To oznacza przeważającą większość powtarzalnych schematów myślowych, które każdego dnia uruchamiamy od nowa, niczym system operacyjny. Zauważ to. Zauważ, jak się powtarzasz każdego dnia. Przede wszystkim, zauważ jak jedno słowo, niczym hasło zabiera Cię do konkretnego folderu, a tam wszystko, już poukładane czeka na odczyt. Dzień w dzień. Jeśli w takim kieracie myślowym, istnieje jakakolwiek szansa na zmianę, to przypomina ona trafienie w totolotka. A przecież, jesteśmy STWÓRCAMI. Możemy nauczyć się, a raczej przypomnieć sobie – jak STWARZAĆ! I tu kłania się praca nad sobą.
Jeśli nawykowo myślisz o sobie źle. Że jesteś za słaby, że Tobie jest zawsze ciężej, Tobie się nigdy nie udaje, to Twoja ścieżka niskiego poczucia wartości jest dla umysłu najbardziej atrakcyjna. Będzie w nią brnął z matematyczną dokładnością.
Joe Dispenza, zasłynął wiele lat temu swoimi rewolucyjnymi badaniami, w których to udowadniał STWÓRCZĄ siłę naszego umysłu. Nie poprzestał na prostych dowodach. Z każdym rokiem skala jego odkryć przewyższa założenia. Nie chodzi już tylko o to, że tak jest, ale o to, że nasza potęga myśli zdaje się nie mieć granic. No przynajmniej, jeszcze ich nie ustalono, a trzeba nadmienić, że w eksperymentach Dispenzy i całej rzeszy naukowców z nim współpracujących z każdym rokiem uczestniczy kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy badanych. Jeśli nasz STWÓRCZOŚĆ nie ma granic to pomyśl jak można wykorzystać ją z pożytkiem dla siebie!
No dobrze. Skoro mamy taką moc, zapytasz, to dlaczego jej nie czujemy?
Odpowiedź została już udzielona wcześniej, a brzmi – bo ciągle powtarzamy te same myśli. Do pełnej szklanki nie nalejesz. Dopóki nie wykonamy choćby najmniejszego wysiłku w przestrzeni mentalnej, nie ma mowy o zmianie. I trzeba tu dodać, że to nie Twoja praca jest najtrudniejsza, nie Twój partner i Twoje dzieci, nikt z zewnątrz. Najtrudniejsza i jednocześnie dająca największe spełnienie praca – to właśnie praca nad sobą. Odbywa się ona dzięki treningom mentalnym, medytacji, poznawaniu siebie, obserwacji, umiejętności dystansowania się od emocji i przyglądania się im, skąd tak naprawdę płyną. To, że zdenerwował Cię ktoś po drodze to nie jest powód. Powody zazwyczaj siedzą ukryte dużo głębiej, a holograficzna rzeczywistość tylko Ci to pokazuje. A co jest Twoim triggerem? Głupota? Polityka? Bogactwo? Rodzice? Alkoholizm? Kradzieże? Brud? Kalorie? Lęk przed (i tu wymień przed czym)?
Dotarliśmy do miejsca, w którym niepewność wylewa się uszami. Da się ją wytrzymać, jak stoisz w miarę komfortowej pozycji: zabezpieczenia finansowego, względnego wsparcia rodzinnego, powiedzmy – znośnej pracy. Gorzej, jak wydaje Ci się (dlaczego „wydaje” odpowiem za chwile), że jesteś w totalnej otchłani i nie masz pojęcia skąd zaczerpnąć wiedzę, co dalej, co zrobić?. Patrzysz wtedy na siebie oczami najsurowszego krytyka, wytkniesz sobie najmniej istotną wadę, a każdy argument pochodzący z kochającego serca (swojego lub cudzego) odepchniesz tuzinem ograniczeń, pt.: 'to się nie uda”, „innym tak, mi nie”, „jestem za słaby”, „za biedny”, „zbyt schorowany”, itd. Mam niemiłą wiadomość dla tego krytyka. Czas go nieco przytemperować. I tu znów pojawia się praca nad sobą.
Chyba, że tak naprawdę nie chcesz zmiany. Tu może pojawić się dysonans. Nasza własna narracja o sobie, a lustrzane odbicie rzeczywistości (w postaci wszystkich aspektów swojego życia i otoczenia) to najlepszy kontrast, jaki mamy okazję dostrzec, po to by pozwolić sobie na samoobserwację własnych myśli. Bum! I nagle okazuje się, że tylko mówię o zmianie, ale za jej brak oskarżam wszystko inne (najczęściej partnera, dzieci, szefa, rodziców). Nie chodzi o wytykanie. Chodzi o Ciebie! Zawsze chodziło tylko o Ciebie!
Nie jestem psychologiem, nie znam się na nurtach, które wypracowały, przez lata konkretne profile psychologiczne, ale znam uczucie zamknięcia we własnym umyśle. Doświadczyłam bezsilności i desperackiego błagania o śmierć, gdy już byłam przekonana na milion procent, że wyjścia nie ma. Tak. Tak daleko można pójść, gdy odda się przewodnictwo umysłowi i powtarza dzień w dzień, przez wiele lat te same destrukcyjne myśli. Każdy z nas jest zbudowany z innych doświadczeń i stoi na własnej ścieżce. Mogę mówić tylko z tej perspektywy, z której postrzegam siebie i świat. Mogę mówić ze swojego doświadczenia, które nie jest więcej czy mniej warte od Twojego.
Jeśli rezonuje, wspaniale. Jeśli nie, szukaj dalej. Szukaj i nie przestawaj, bo jeśli naprawdę pragniesz zmiany, to prędzej czy później narzędzie, osoba, sytuacja pojawi się. I nie zrobi tego za Ciebie, ale pozwoli wreszcie dostrzec pałeczkę, którą dzierżysz w dłoniach od zawsze. Czy gdybyś dostał „to”, czego pragniesz na tacy to jak myślisz, ile czasu zajęłoby Ci cieszenie się tym, a ile powracanie do utartych szlaków, gdzie zaraz znalazłby się nowy „nieosiągalny” obiekt?
Z pewnością, bezbłędnie konkluduje to cytat, na który niedawno się natknęłam: „paradoksem jest proszenie Wszechświata o zmianę jakiejś sytuacji, podczas gdy jest ona dana żeby zmienić nas„. Weź głęboki oddech, jeszcze raz spojrzyj na swoje życie i…

…i zadaj sobie te pytania:
1.JAKIE SĄ MOJE ZASOBY? JAKIE TALENTY?
2.CO NA TĄ CHWILĘ POTRAFIĘ?
3.ILE CZASU DZIENNIE POŚWIĘCAM TYLKO DLA SIEBIE?
4.CZY MAM JAKIKOLWIEK RYTUAŁ DZIENNY, PORANNY, WIECZORNY (CHOĆBY KILKUMINUTOWY), KTÓRY BEZ WZGLĘDU NA OKOLICZNOŚCI POWTARZAM – TYLKO DLA SIEBIE?
5.„JA DWA LATA TEMU I JA DZISIAJ”. WYMIEŃ CO NAJMNIEJ 5 RÓŻNIC I 5 NAJWIEKSZYCH DOKONAŃ
A teraz wrócę jeszcze do „wydawania się”. Z mojego doświadczenia wynika, że najgorsze i najtrudniejsze chwile w życiu, zaowocowały moimi największymi skokami w rozwoju. Kryzys okazją przemiany. Lubię to określenie, bo nawet mój umysł nie może już jego prawdziwości zanegować. Niektóre życia naznaczone są właśnie taką, a nie inną ścieżką rozwoju. Niektórzy z nas potrzebują tego typu wydarzeń, bo właśnie one stają się trampoliną. Nie będę przytaczać tu dziesiątek przykładów takich żyć z mądrych książek. Czytałam je kiedyś z lekkim zainteresowaniem, aczkolwiek w żaden sposób nie przekonywały mnie, że ja też mogę (w myśl „inni tak, ale ja nie”). Jedno jest pewne. Wszystko, co dzisiaj, stojąc w tej otchłani niemocy myślisz, że wiesz – jest nieprawdą. Na tym świecie prawdziwa jest tylko miłość. Jeśli Twoje myśli powodują w Tobie stan odwrotny to znaczy, że są nieprawdziwe.
Katie Byron stworzyła taki filtr 4 pytań. (Pisałam kiedyś o nich tu). Czy jesteś absolutnie pewny, że TO (tu wstaw swoje zdanie) jest prawdą? Czy jesteś absolutnie pewny, że inni Cię nienawidzą, nie szanują, nie chcą? Czyżby prawdą było, że nic, zupełnie nic nie potrafisz? (to jak Ci się udało przeżyć do tej pory?) Czy absolutnie prawdziwe jest stwierdzenie, że nie jesteś w stanie NIC zrobić, żeby polepszyć swój stan finansowy, rodzinny, zdrowotny? Zadaj sobie odpowiednie pytanie. Tylko Ty wiesz jak ono brzmi. Nie bój się, nikt, poza jedną, najważniejszą osobą, tego nie słyszy. Ta osoba to znowu TY.
I teraz jeszcze o amplitudach.
Jest, udaje się. Postanowiłeś coś zrobić. Poświęcasz dziennie 5 minut. Wierz mi, na początek to bardzo dużo. Przez te parę minut dziennie wyłączasz się z przestrzeni. Medytujesz, mantrujesz, piszesz, śpiewasz, gadasz do siebie, patrzysz w lustro, ćwiczysz, wizualizujesz. Ustawiasz cel, 30 dni. Zobaczę, jeśli nic się nie stanie, to już przynajmniej będę miał dowód, że na mnie nie ma sposobu („na innych tak, na mnie nie’). I dzieje się, pierwszy subtelny sukces, drugi, coś po maleńku jakby ruszało. Ludzie troszkę milsi, jakiś nowy pomysł wpadł, ktoś oddał dług, stawy mniej bolą. Nakręcasz się i zaczyna być naprawdę przyjemnie. Czujesz moc. Aż tu nagle bum, zwolnienie z pracy, dowiadujesz się o zdradzie, albo po prostu przychodzi taki dzień, że rano znowu trochę gorzej wstać, ciało znowu bardziej boli, natrętne myśli zaczynają powiększać niezadowolenie, a Ty się im poddajesz i nim się oglądniesz, dołek zaliczony.
I teraz! Jeśli Twoja praca nie dawała Ci spełnienia, a poczucie bezpieczeństwa nie pozwalało jej zostawić, to jak myślisz co się musi wydarzyć, żebyś mógł zrealizować cel…? Tak samo jest ze wszystkim. Gorszy dzień nie oznacza, że poniosłeś porażkę. Gdy zaczynasz wchodzić na ścieżkę samopoznania, może uwolnić się wiele zblokowanych emocji, którym wcześniej przestrzeni odmawiałeś. Jesteśmy ludźmi, miewamy gorsze dni, wszyscy przechodzimy obecnie gruntowne zmiany i wszystkim nam należy się odrobina wyrozumiałości. Grunt to nie dać się wkręcić w tą spiralę niezadowolenia, bo z małej kałuży słabości, lądujemy na powrót w naszym wielkim oceanie żali i trosk. Jak wygląda, więc praca nad sobą?
Łapiemy ten przedsmak niezadowolenia, goryczy, złości, gniewu czy pogardy i najszybciej jak się tylko da wracamy do myślenia o swoim celu. Tu się zaczyna praca nad sobą. Probierzem Twojej chęci zmiany jest dokładnie ten etap. STWARZASZ siebie na nowo. To nie są przelewki. Wymaga to dyscypliny i motywacji. Nagrodą będzie Twoje nowe życie, ale musisz wypracować je sam! Tu nie następuje filmowy przeskok do „2 miesiące później”. Tu jesteś TY i teraz, w tej chwili. Nie przeskakujesz, nie walczysz, nie karasz się, po prostu każdego dnia z uważnością podchodzisz do siebie i swoich myśli i gdy znów wybierają utartą drogę, Ty z delikatnością, lecz stanowczo przekierowujesz je na nowy szlak. Uwierz, że za jakiś czas wydepczesz go tak dobrze, że nie będziesz musiał wkładać w to aż takiego wysiłku. To tak, jak ze wszystkim. Nikt od razu nie robi szpagatu!
Jak to jest z tą fasadą?
Każdy z nas wypracował sobie tzw. maskę. Niektórym wychodzi to po mistrzowsku, innym, o delikatniejszej konstrukcji psychicznej zazwyczaj rzutuje na ciało. Na postawę, tuszę, zmarszczki, dysproporcję, chód, mimikę, gestykulację itd. Do potocznego języka, trafiło, już na stałe określenie „instagramowy” czy „wrzuć to na fejsa”. Dzisiaj możemy tworzyć narrację prawie totalną! Filtry, wybiórcze fotki, ulubiony profil, mina. Parę minut scrollowania i już wpadasz w kompleksy, a potem… robisz dokładnie to samo.
Każdy z nas wcześniej czy nadal, ale na pewno choć raz się temu poddał. Sęk w tym, że to koło kręci się już tak mocno, że trudno z niego wyskoczyć. A patrząc z boku, to już nawet nie koło, a prawdziwie zaawansowana maszyna zwiększająca liczbę depresji i niezadowolenia z siebie. Tak, jak kiedyś oskarżano czasopisma, że kreują nienaturalnie chude ciało, tak dzisiaj, my sami, tworzymy nierównowagę na wszystkich przestrzeniach. Kasa, podróże, idealne ciało, idealny związek i inne. Serduszkujemy lub hejtujemy. Tak czy siak, oddana energia na tworzenie barier i porównywanie się w żaden sposób nie służy nam, tylko powiększa i tak już spore deficyty. Można by rzec, nie scrolluj, ale dla wielu to nie jest wyjście. Praca nad sobą wymaga ciut większego zaangażowania.
W takim razie, zawsze gdy przekierujesz uwagę na osobę, która w mediach błyszczy i zaczniesz się do niej porównywać albo zazdrościć, pomyśl, że po drugiej stronie stoi człowiek. I on na 100% nie jest idealny. Z pewnością przechodzi swoje procesy i jest gdzie jest, bo na to zapracował, albo może tylko się tak przedstawia. Porównuj się ZAWSZE tylko ze sobą. Zwłaszcza, że unikat z Ciebie na skalę światową! Bardzo trudno jest pokazywać swój pot, brud i łzy. Mało kto ma na to odwagę. I nie chodzi o to, że każdy ma nagle zacząć to robić. Warto jest po prostu nie ulegać iluzji, że ktoś ma od Ciebie lepiej, łatwiej albo co najgorsze, że jest dla Ciebie konkurencją!
Czas słonecznego nowiu, czyli przesilenie zimowe to bardzo dobry moment do wprowadzenia zmian. Możemy to robić co miesiąc przy nowiach księżycowych, ale roczny nów to już mocny restart. Dotarliśmy do najciemniejszego momentu w roku. Dla wielu czas jest wymagający i bywa naprawdę ciężko. Obietnica rozpoczęcia kolejnego roku na nowo jest jednak bardzo kusząca. Niektórzy liczą nowy cykl od 1 stycznia, inni od przesilenia zimowego, jeszcze inni od września. Nie jest to tak istotne, jak to, co z tą energią poczniesz i jak ją wykorzystasz i najważniejsze – w jakim stopniu zaangażuje cię praca nad sobą. To jedyna praca przynosząca korzyści i zmiany.
Czuję to, obserwuję, wszystko płynie
rozbrajam ból po bólu, minę po minie
wnyki, które dawno temu zastawiłem na siebie sam
odbicie swego wnętrza dookoła siebie mam
autor: Paprodziad (tekst pochodzi z płyty Naturalna Generacja; „Rakieta”)
Jest takie lekarstwo…
Za każdym razem gdy czujemy do kogoś żal i niemoc, albo zazdrość i gniew, spróbujmy popatrzeć co nam ta emocja mówi o nas. Wszyscy są tylko odbiciem. Nigdy nie rozzłości Cię coś, co Ciebie nie dotyczy. A konkretnie, im większe emocje, tym bardziej jest Twoje. Powyższa zwrotka z utworu Paprodziada idealnie to podsumowuje.
Dodatkowo, polecam też kanał Miecia Bielaka, który od kilku lat powtarza ciagle to samo, ale traktuję jego słowa, które bardzo ze mną rezonują, jako przypominaczo-utrwalacze. Godne uwagi są też filmy i medytacje Klaudii Pingot oraz przefiltrowany przez nią przekaz dr Joe Dispenzy. Na jej kanale jest mnóstwo bezpłatnych, wspaniałych medytacji!
To zaledwie czubeczek góry dostępnych w sieci narzędzi. Każdy będzie miał inne potrzeby. Nic nie jest mniej ważne, albo głupie. Powtarzam raz jeszcze, znajdź na siebie sposób, znajdź dla siebie kanał przekazu. Zacznij od kilku minut dziennie, w których popilnujesz żeby żadna negatywna myśl nie zagnieździła się w Twoim umyśle. Reasumując, ćwicz siebie i pamiętaj, że robisz to dla najważniejszej osoby na świecie. Z nikim innym nie masz gwarancji dotarcia do końca.