Radostan >Blog >BLOG: VIPASSANA. Dekonstrukcja i uwolnienie.
Vipassana hheininge radostan

BLOG: VIPASSANA. Dekonstrukcja i uwolnienie.

Kolejny dzień powrotu do rzeczywistości po dziesięciu dniach odosobnienia i wielogodzinnych medytacjach. Ponawiam próbę opisania swoich wrażeń już trzeci raz. Ciągle brakuje słów, żeby oddać to, co zrobiła mi VIPASSANA.

Jeśli spotykasz się z pojęciem VIPASSANA po raz pierwszy to koniecznie zaglądnij tu. Nikt nie opisze tego prościej i przejrzyściej niż ludzie, którzy medytują od wielu lat i osiągnęli w swoim życiu prawdziwie mierzalną równowagę. O to właśnie chodzi! Zakończyć nieustanną pętlę pragnień i niechęci będących źródłem cierpienia. Po prostu przestać cierpieć.

Długo się wahałam czy opisywać to doświadczenie, a jeśli tak to JAK? Jak opisać słowami coś, czego doświadczyło się na każdym możliwym poziomie: mentalnym, duchowym, fizycznym? Jak opisać dekonstrukcję ego? Przecież to nie była filozoficzna przechadzka po konstruktach myślowych, co sugerowałoby pojęcie „dekonstrukcji ego” tylko dogłębne, odczuwalne na poziomie każdej komórki przeżycie, rozpad i ponowne złożenie się w całość. Jakkolwiek enigmatycznie nie brzmiałyby te słowa postanowiłam, że mimo wszystko spróbuję.

Jeśli moje świadectwo obudzi i popchnie choć jedną osobę w stronę uwolnienia to warto.

Zanim dojechałam na kurs proces odcinania się od świata już się dla mnie zaczął. Nie miałam ochoty na rozmowy czy jedzenie. Przychodzące powiadomienia z Facebooka, Whatsappa i innych aplikacji raziły mnie po oczach, więc gdy można było już oddać telefon zrobiłam to z ulgą. Usiadłam w przydzielonym, minimalistycznym pokoiku w ciszy i ciągle czułam się jakbym dotarła do miejsca przeznaczenia. Niczym odnalezienie, po wieloletniej wędrówce, pełnej ślepych ścieżek i pułapek, tych właściwych drzwi. Nie masz pojęcia co będzie za nimi, ale wiesz, że przekraczając ich próg zmienisz się nieodwracalnie. W oku zakręciła mi się łezka, jedna, potem druga. Wiem kogo żegnam (starą siebie), ale jeszcze nie wiem z kim będę się witać. Znów odetchnęłam z ulgą. Kod wpisany, brama za chwilę się otworzy.

To, co wydaje się przed przyjazdem surowym reżimem, jak np. powstrzymanie się od rozmów, wstawanie o 4 rano, nieopuszczanie ośrodka – nawet na parking, segregacja kobiet i mężczyzn czy ostatni posiłek o godzinie 11 nabiera zupełnie innych kształtów, gdy zaczniesz. To, co miało być dla ciebie rzekomym utrudnieniem, nagle staje się wielkim komfortem. Wspiera cię w trudniejszych chwilach i zwiększa możliwości prawdziwego skupienia.

Kurs Vipassana to nie są wakacje. Jedziesz tam z konkretną motywacją. Trudno na niego się dostać, więc kiedy już się to uda, szkoda każdej minuty z tych 10 dni. Dużo razy umysł usypiał mnie na wielogodzinnych siedzeniach. Trudno jest oprzeć się kuszącej drzemeczce, ale ostatecznie coś w tobie ciągle powtarza SKUP SIĘ, TO ZARAZ SIĘ SKOŃCZY I JUŻ NIE WRÓCI.

I tak każdego dnia działo się coś, co pomału rozbierało mnie na części, aż do zupełnego rozpuszczenia, zniknięcia. Czy coś takiego można wytłumaczyć? Oj nie. W doświadczeniu dochodzenia do swojego rdzenia, najgłębiej skrywanej prawdy o sobie następuje taki moment, o którym opowiedzieć nie można. Wybacz jeśli poczułeś się zwodzony za nos.

Wiele mądrych książek towarzyszyło mi na ścieżce samopoznania, żadna nie dała nawet cienia tego, co przeżyłam dzięki Vipassanie. Doświadczenie wobec intelektu jest absolutnie bezkonkurencyjne.

Jeśli sądzisz, że medytacja Vipassana to siedzenie bez ruchu i czekanie aż wszystkie myśli odlecą to pozwól, że wyprowadzę Cię z błędu.

To nie ironia. Sama tak myślałam. Moje wyobrażenie o 10 dniach w schronieniu przed wszelkimi bodźcami codzienności mniej więcej było takie: nigdy wcześniej nie udało mi się wyjść z kołowrotka myśli, ale jak pojadę tam i odetnę się od wszystkiego to wtedy na pewno, w końcu coś wewnątrz się poruszy. Jakim zaskoczeniem było dla mnie gdy przez pierwsze 3 dni ćwiczyliśmy oddech i doznania okrojone tylko do małego wycinka nad ustami i w nosie. Goenka mówił, że umysł musi się przyzwyczaić i wyostrzyć. Masz jedno proste zadanie, a umysł ma się na nim koncentrować. Nawet nie zauważasz jak w międzyczasie wszystko się porządkuje i uspokaja. Niby to jeszcze nawet nie jest Vipassana, a tzw. Anapana, a już doświadczasz niezwykłych wglądów na swój temat, szczególnie tych, które dotyczą funkcjonowania umysłu, pętli myśli czy utykania w schematach.

W czwarty dzień, gdy zaczęliśmy wreszcie „prawdziwą” Vipassanę, odleciałam zupełnie. W moim ciele zaczęły się naprawdę głębokie procesy. Cała paleta pojawiających się doznań, nad którymi miałam nauczyć się panować, a właściwie pozostać wobec nich neutralna aktywowała nieznane mi wcześniej „części” siebie. Praca odbywa się przez ponad 10 godzin dziennie tylko w tobie. Nie wykracza poza twoje ciało. Jesteś ze sobą w naprawdę głębokim połączeniu. W większości przypadków, pewnie po raz pierwszy w życiu. Intymność tego doświadczenia, spotkanie się ze swoim głęboko ukrytym cieniem, a z drugiej strony nieograniczoną mocą to w pewnym sensie doświadczenie śmierci. Rozpuszczenie wszelkich iluzji na swój temat sprawia, że rozsypujesz się na kawałki, a następnie ponownie składasz w całość. Tym razem nie ma już miejsca na złudzenia, składasz się z prawdy. Nowe życie.

CO SIĘ WYDARZYŁO NA POSZCZEGÓLNYCH POZIOMACH:

> UMYSŁU:

Wyjście z kołowrotka myśli i zobaczenie jak się tworzą i jak można je zaklasyfikować. Pierwszy ogromny przeskok kwantowy jak dla mnie. Nigdy wcześniej mi się to nie udało. Nigdy nie przebywałam swoją świadomością w przestrzeni, która jest pusta. Sypią się wówczas wszelkie autonarracje, znika poczucie ciała, intelektu, historii, wszystkiego, czym myślisz, że jesteś. I uwaga. Ty nadal JESTEŚ.

> CIAŁA FIZYCZNEGO:

Poruszenie najgłębszych struktur ciała fizycznego. Skanowanie ciała przyniosło rzeczywiste doświadczenie świadomej regeneracji. Uczucie ciepłego pulsowania w każdym miejscu, w które przenosiłam uwagę. Doznania, od subtelnych do tak intensywnych, że prawdziwie (w moim odczuciu) rozrywały ciało. Fizyczny ból odegrał bardzo ważną rolę w moim procesie. Przez kilka dni pod rząd przesuwał moje granice odczuwania coraz dalej. Pierwszego dnia, gdy nastąpił (siódmy dzień kursu) płakałam jak dziecko. Drugiego dnia byłam już przygotowana na to, że ból będzie, ale nie na to, że będzie jeszcze większy. Trzeciego dnia ból się potroił względem dnia drugiego. To sprawiło, że w końcu nastąpiło oddzielenie się od niego. Udało mi się przenieść uwagę i uzyskać stan neutralny. Bez niechęci, bez pragnienia, żeby ustał. Tego samego dnia zmniejszył się o połowę. Moje ciało zniosło niewyobrażalnie więcej bólu niż kiedykolwiek mogłabym sobie uzmysłowić. Gdyby ilość z dnia trzeciego nastąpiła od razu w dniu pierwszym, za pewne straciłabym zmysły. W ten fizyczny sposób DOŚWIADCZYŁAM poszerzenia świadomości. Nie oddałabym tego za nic. 

> RELACJI:

Co we mnie powoduje przyciąganie, a następnie wiązanie się z tymi lub innym ludźmi. Zupełne odwrócenie perspektywy doświadczania SIEBIE poprzez NIE-SIEBIE. Wszelkie narracje legły w gruzach. Dużo niemiłych dla ego prawd. I znów, nie były to obrazy – to było doświadczenie. (Ogrom sankar…). To bardzo niewygodne, poniżające i bolesne doświadczyć prawdę o swoich najgłębszych pobudkach działań. Nie tych, które twoja świadomość uznaje za prawdziwe, bo są wygodne, ale tych, które SĄ prawdziwe. Ukrywają się bardzo głęboko, w ciemnościach. Opada kurtyna, a potem następna i jeszcze następna. BUM, „nagość” rozświetlają najjaśniejsze światła i patrzysz na własną brzydotę. Najmniejszy szczególik jest teraz wyostrzony po stokroć. Niby nikt oprócz ciebie nie siedzi na widowni, a jednak palisz się ze wstydu. Wiesz dlaczego? Bo cokolwiek byś nie robił gdy nikt nie patrzy, to i tak zawsze widzi to osoba najważniejsza – TY! Zero złudzeń, czysta prawda. Musisz dokładnie się teraz przyjrzeć. Jakże to jednak uwalnia!! 

JAKIE SKUTKI PRZYNIOSŁO?

ODPUSZCZENIE

Na liście oczekiwań, której niewątpliwie nie udało mi się uniknąć (czekałam na ten wyjazd kilka miesięcy) widniało sporo punktów. Szybkie codzienne przeskoki i głębokie procesy utwierdziły mnie w (dobrze, bo głęboko ukrytym) przekonaniu, że progres „musi” mieć tylko jeden kierunek, tylko sukcesy się liczą! Skoro tak dobrze mi idzie to koniecznie muszę załatwić jeszcze to i to i jeszcze tamto. W 10 dni pragnęłam załatwić wszystko, albo przynajmniej lwią część „rzeczy” najbardziej dla mnie istotnych.

Tu również spotkałam się ze sobą na głębokim poziomie doświadczenia, gdy pozorne porażki pojawiały się w procesie. I ZNÓW. To nie presja i stres z zewnątrz tak bardzo mnie męczy. One tylko bodźcują to, co już jest w środku. Z każdym następnym dniem kursu coraz mocniej „puszczały” oczekiwania. Tego właśnie uczysz się podczas każdej godziny spędzonej w medytacji. Nie reagujesz ani na przyjemne doznania ani na ból, nic nie wzbudzasz, nie pragniesz, po prostu przenosisz świadomość i doświadczasz tego, co się pojawia. A pojawia się naprawdę dużo. Samo.

UWOLNIENIE

Własna brzydota, ukryte głęboko żale i pretensje, nieustanne szukanie winnych, wchodzenie w rolę ofiary, nieświadome nadużycia wobec innych. Jak to wszystko może kojarzyć się z czymś uwalniającym? Jeśli podchodzimy do tego z perspektywy intelektu to nierzadko utykamy w głowie i w niekończącej się pętli wzlotów i upadków. Czytamy, słuchamy, warsztatujemy się, no przecież JUŻ wiemy! A tu ciągle za górką – dolina.

Kiedy na jednym z pierwszych wykładów padło zdanie o dokopaniu się do korzeni wszystkich kompleksów, poczułam ciarki na całym ciele. Mój umysł mówił „spokojnie, to tylko teoria”, ale moje ciało drżało w oczekiwaniu na to doświadczenie. Zobaczenie siebie od najgorszej strony, tej prawdziwej i z całej siły ukrywanej dotychczas nie tylko przed światem, ale i przed sobą, to moment bardzo zmieniający świadomość. Znów trudny do opisania. Znów jasny tylko dla tego, który go właśnie doświadcza. Uwolnienie to zrzucenie ogromnego ciężaru ze swoich pleców, barek, gardła, serca, nóg. Niespotykana ulga i wibrująca w całym ciele radość!

WEWNĄTRZSTEROWNOŚĆ

Rozkład, a potem rekonstrukcja, gruntowna przebudowa. Mam dziwne podskórne wrażenie, jakby ktoś zainstalował mi nowe plug-in’y, włączył wcześniej nieużywane programy na dysku 😉 Te wewnętrzne „przekliknięcia” (trzymając się pojęć z zakresu informatyki) znacznie zmniejszyły okres pomiędzy nawykową (jeszcze!) reakcją na rzeczywistość, a jej odwrotnością, którą stosuję w codziennym życiu. Zupełnie odpadła potrzeba pytania kogokolwiek o zdanie. Nie to, żebym nie była ciekawa odczuć najbliższych, ale szukanie odpowiedzi gdziekolwiek poza własnym ustrojem powoduje uczucie pełnego czułości (w końcu sprawa jest świeża..!) rozbawienia.

Ciągle ze mną jesteś? Cieszę się. Chcę Ci powiedzieć, że wszystko o czym czytasz to tylko moje doświadczenie. Nie wiem jakie byłoby Twoje, ale wiem, że niektóre cechy ludzkie są po prostu uniwersalne.

Kiedyś, często utykałam w myśleniu, że tylko ja TAK cierpię, tylko ja jestem tak skomplikowana, wszystkim innym jest łatwiej się zmienić, uleczyć, mi na pewno trudniej. Codzienne wieczorne wykłady S.N. Goenki, nagrane 30 lat temu, w zupełnie innej części świata, przez przedstawiciela zupełnie innej kultury i tradycji sprawiły, że iluzja wyjątkowości również się rozsypała. Cokolwiek nie przeżywałam w ciagu dnia, wieczorem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Goenka dokładnie do tego nawiązywał, wyczerpująco odpowiadając na pytania, których nigdy nie zwerbalizowałam. Przechodziły mnie wówczas ciarki. Już pierwsze, żartobliwe zdania, którymi zwykł rozpoczynać dyskurs, wprowadzały dawkę humoru i dystansu do siebie. Ten oświecony człowiek o zabawnej aparycji i głosie, dokładnie wiedział co przeżywam ja, dzielący tą samą przestrzeń uczestnicy kursu i za pewne wszyscy inni, którzy zdecydowali lub zdecydują się wyjść na to 10-dniowe spotkanie ze sobą.

Chcę wyrazić ogromną wdzięczność dla ośrodka Dhamma Pallava w Dziadowicach.

Jest to miejsce zbudowane i prowadzone w duchu pełnego oddania, radości ze służby drugiemu człowiekowi i pomnażania dobra. Jako nowy uczeń czy nowa uczennica możesz skorzystać z jego zasobów bezpłatnie, czyli tylko „wziąć”. To jednak, co daje Ci ten czas, głęboka przemiana jakiej doświadczasz, poruszenie najgłębszych 'ludzkich” struktur sprawia, że bardzo chcesz wziąć udział w wymianie. Możesz to zrobić nie tylko finansowo, ale również wejść na jeszcze wyższy poziom, jakim jest służba. Z racji tego, że zostałeś obsłużony przez innych uczniów, wracasz na następny kurs i robisz dokładnie to samo dla innych. Goenka podkreślał wiele razy, że ten rodzaj dany to prawdziwie źródło obfitości! Pomnażasz dobro, więc ono wraca do ciebie w postaci wielu osobistych korzyści (choć nie o interesy tu chodzi! ;). Im więcej ludzi doświadczy tak głębokiej introspekcji tym lepiej dla nas wszystkich. Wyjeżdżając z Vipassany nie sposób czynić innym krzywdy. Już wiesz, (a przede wszystkim czujesz), że czyniłbyś ją tylko i wyłącznie sobie.

Z wielkim podekscytowaniem układam sobie następne miesiące pracy tak abym mogła doświadczyć Vipassany w roli służącej innym.

Na koniec, chcę Ci powiedzieć dwa słowa: DOŚWIADCZ TEGO. I jeszcze trzecie: SAM/A.

Ilustracje: hheininge

Zapisz się do newslettera by wiedzieć więcej.

Aktualności