książka radostan, ANNA RADA

KULINARNY RADOSTAN – PREMIERA!

Mocą własną i dodaną stało się! Napisałam i wydałam książkę.
Kulinarny Radostan ujrzał światło dzienne 1 grudnia 2025 roku. Prawie 70 przepisów zbieranych przez lata pracy. Kilka miesięcy krążenia między kuchnią, a komputerem. Stosy poplamionych zupą i sosami skrawków kartek z wątpliwie artystyczną bazgroczcionką. Najlepsze przepisy eventowe Radostanu opuściły domowe pielesze (czyli głowę Ani), zyskały przejrzystą, powtarzalną formę i idą w świat na zawsze.

Czemu moc własna, to jasne – zasób twórczy i  p r a c a ; radość  k a r m i e n i a  i radość  t w o r z  e n i a ; nieprzespane (bo pełne nowych pomysłów) noce, ciekawość i entuzjazm  p r ó b o w a n i a , zuchwałość (niekiedy mylona z odwagą), inspirujące rozmowy z tymi, co znaleźli się w tym samym miejscu i czasie, co ja. 

Czemu moc dodana? Ano tak widzę Was! Was, którzy mówili mi o spisaniu przepisów. Niektórzy tylko raz, inni wielokrotnie, a jeszcze inni dobrze mnie przypilnowali, żebym czasem nie skręciła gdzieś po drodze. Jesteście moją Mocą dodaną i za to myślę o Was bardzo serdecznie!

CO CIĘ CZEKA, GDY JUŻ OTWORZYSZ KULINARNY RADOSTAN?

Najpierw parę słów wyjaśnienia i produktów, które polecam. Następnie produkty, których nigdy nie wyrzucam, a potem już lecimy do przepisów podzielonych na 6 sekcji: PASTY DO CHLEBA; ŚNIADANIA; ZUPY; DANIA GŁÓWNE; SAŁATKI i DODATKI. Książka nie jest przepastna (nie o to chodziło). Zależało mi natomiast na treści, podanej w estetyczny sposób, jednak bez zbędnego small talk’u i marnowania papieru.

Dołożyłam starań, by oznaczyć potrawy wg alergenów oraz opisać produkty i techniki działań. W Kulinarnym Radostanie znajdziesz potrawy bez glutenu, bez laktozy, proteinowe, wegańskie, wegetariańskie, z zamiennikami rafinowanego cukru i przepisy bazowe do kolejnych działań. Jest się czym zainspirować i bardzo często do takiego traktowania przepisów zachęcam. 

ANNA RADA

10 % ZE SPRZEDAŻY KAŻDEJ KSIĄŻKI TRAFI DO INNYCH KOBIET

Jest taka organizacja kobieca (WSDO), na którą natrafiłam podczas podróży w Nepalu. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jej założycielka, Ramkali Khadka zrobiła wszystko, co w jej mocy, by wykluczone społecznie kobiety mogły wrócić do godnego życia. I nie mówimy tu o kobietach uzależnionych. Zostać kobietą wykluczoną w Nepalu jest bardzo łatwo. Wystarczy, że zostawi Cię Twój mąż. Odejdzie, zginie lub popadnie w nałóg. W Nepalu kobiety to wciąż „gorszy” sort ludzi. Wciąż dochodzi tam do aranżowania małżeństw. Nierzadko kobiety pracują ciężej fizycznie niż mężczyźni. Nie przysparza im to wcale więcej szacunku. Ma się wrażenie, że jest wręcz odwrotnie. Często zdarzało mi się, podczas takich scen, automatycznie zaciskać zęby i oddychać głęboko, żeby się uspokoić.

Bardzo spodobała mi się koncepcja Ramkali. Nie dała im jałmużny, ale stworzyła przestrzeń do nauki konkretnego zawodu. Dopilnowała, żeby nauka nie była przerywana całodziennym obowiązkiem opieki nad dziećmi. Udało się jej zorganizować im dostęp do nauki, (co nie jest wcale tak oczywiste jak u nas), więc oprócz pracy i godziwej płacy kobiety nie musiały i wciąż nie muszą iść na kompromis w kwestiach zasadniczych. Stworzyło to również przestrzeń do prawdziwego wzajemnego wsparcia. Jeśli kiedyś odwiedzisz to miejsce, to na pewno zauważysz, jak ciepłe stosunki je łączą. To nie komunikacja werbalna, to coś poza słowami. Prawdziwy Kobiecy Krąg, który powstał z mocy jednej osoby – Ramkali.

Mało tego. Organizacja rozrosła się do tego stopnia, że jej zasięg jest już międzynarodowy. Przepiękne produkty handmade z najwyższej jakości bawełny można zamówić z wielu miejsc na świecie, lub po prostu znaleźć w sklepie u kogoś, kto już je do Twojego kraju sprowadził.

Jeśli historia WSDO zainteresowała Cię bardziej, możesz poczytać o organizacji tu. Znajdują się tam informacje o strukturze, działalności i różnych sposobach wsparcia.

ZAKŁADKI? OCZYWIŚCIE, ŻE ZROBIMY SAMI!

Gdy pojawił się w mojej głowie pomysł na zrobienie zakładki i oddanie jej do druku razem z książką, Mark powiedział:

– No co Ty Kochanie, zrobimy je sami!

– Jak to sami? (Zdziwiłam się, wiedząc ile dodatkowej pracy taki zuchwały pomysł wymaga)

– Ano z liści! Jesiennych liści! Super, prawda? (Jego charakterystyczny uśmiech i blask w oczach już wręcz świecił)

– Tak… super (mój entuzjazm był daleki od jego).

I tak zaczęliśmy zbierać liście, a potem je suszyć. Mój poziom entuzjazmu szybko wypikował i nie potrafiłam już obojętnie przejść obok żadnego, jesiennego drzewa. Finalnie, sprawiło mi to ogrom frajdy i jak patrzę na te unikatowe zakładki, które przeszły przez nasze ręce i wprawiły w zachwyt, muszę przyznać, że to był pomysł pierwszorzędny. (Mark,  D Z I Ę –  K U –  J E M Y !)

CZY JUŻ WSPOMNIAŁAM, ŻE PIERWSZE 50 SPRZEDANYCH KSIĄŻEK  DOSTANIE TAKĄ ZAKŁADKĘ? Jeśli nie, to warto się pospieszyć 🙂

jesienne zakładki

TYLKO Z DEDYKACJĄ POPROSZĘ

O tym, żebym napisała w końcu książkę i spisała przepisy słyszę już dobrych kilka lat. Wydawało mi się to zbyt odległe i mało możliwe (ze względu na brak czasu). Czy to jedyna wymówka? Nie, oczywiście, że było więcej. Przyszedł taki moment na początku lata tego roku (2025), że stwierdziłam WSIADAM (na ten pomysł i jadę). Zamknęłam się w kuchni, a potem zastawiłam notatkami przy biurku z komputerem i robiłam po kilka przepisów dziennie. Kolejna strona, kolejna grafika. Pach, pach. Szybko poczułam, że to już nie przelewki, to się materializuje na moich oczach i w moich rękach. Czasem był event, więc miałam kilka dni przerwy, ale to tylko dodawało smaczku.  Niektórzy wiedzieli o tym, nad czym pracuję, więc zacierali ręce: „tylko z dedykacją poproszę!”. Zapisałam w kalendarzu deadline – koniec października. Zgadnij kiedy skończyłam książkę i wysłałam ją do druku…

Minął miesiąc i jest. Trzymam ją w rękach i czuję, że to nie jest kilka miesięcy pracy. To znacznie dłużej. Najlepsze przepisy eventowe musiały się najpierw nimi stać. Musiały zaskarbić sobie serca i utulić żołądki. Nie lubię rzucać słów na wiatr. Najlepsze to znaczy najlepsze. Sprawdzone, powtarzane i warte wypróbowania!

SELF-PUBLISHING, blaski i cienie

Dużo się mówi teraz o self-publishingu, ale są różne jego formy. Opowiem Ci o mojej, bo tą znam na pewno. Czytaj więcej tu.

książka radostan, ANNA RADA