Radostan >Blog >Wyśnione Himalaje – trekking z lekcją życia gratis.
ANNA RADA, himalaje, radostan, trekking, himalaje, Himalaya

Wyśnione Himalaje – trekking z lekcją życia gratis.

Wróciłam. Himalaje trzeba jednak przeżyć, a nie tylko zobaczyć. W Nepalu spędziłam ponad 2 miesiące, w tym 4 dni w górach. Mało? Zimą to nie było mało. Każda noc ciągnęła się w nieskończoność. Zapakowana we wszystkie możliwe warstwy testowałam siłę swojego spokoju i skupienia. Tam, na górze, w nocy, częściej niż rzadziej, bywa nie fair, ale w dzień… o człowieku! Ocieraj łzy ze wzruszenia i maszeruj dalej.

Już na wstępie, muszę wyrazić wielki szacunek dla tych, którzy wchodzą wyżej, zostają dłużej, śpią, jakby nigdy nic.

/Trekking Himalaje/. 

Dobre przygotowanie, skupienie, forma i pogoda ducha, a może po prostu odpowiedni mindset i i determinacja? Mój odchudzony plecak z każdym przekroczonym metrem wysokości przybierał na wadze. Moje ciało wręcz odwrotnie, obcisłe przed wyprawą getry pomału zsuwały się z bioder. Bardzo syte śniadanie wyparowywało chyba porami skóry, bo po godzinie byłam absolutnie, żarłocznie głodna.

„Mirele…” – zwróciłam się do mojej brazylijskiej towarzyszki – „I’m starving!” („umieram z głodu”)- na co słyszę, po chwili: „Anna, we’ve just had a breakfast… (dopiero zjadłyśmy śniadanie…) but you know what? Me too..!!” (ale wiesz co? Ja też!). Pocieszyła mnie przypomnieniem, że dźwiga słój masła orzechowego. Pierwszy raz nie obchodziło mnie czy w składzie znajdę olej palmowy czy nie😅.

himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker,
Po lewej: orzechowe wcinanko z widokiem na Dhalaugiri (8167 m.n.p.m.). Po prawej: wschód słońca na Poon Hill z Mirele (3210 m.n.p.m). /Trekking Himalaje/.

Tam, na górze jest kilka zasad. Pierwsza z nich to „Idź powoli i oddychaj równo”. Dla kogoś, kto lubi się przemieszczać szybko to prawdziwe wyzwanie. Jednak tylko na początku. Szybko okazuje się, że to nie opcja, ale absolutne BHP.

Znam zadyszki, sapanka, przerwy w dostawie powietrza. Znam dobrze uczucie przemoczenia na ciele (to, od własnego potu też). Bo kto nie zna? Ale.. wspinaczka po osuwającym się żwirze, na jednym z najbardziej stromych odcinków na trasie, przy dużym ciśnieniu czasowym i zaburzającym poczucie równowagi ciężarze plecaka to już zupełnie inny wymiar korzystania z własnej energii. Spalanie kalorii było tak duże, że w kilka godzin przekraczało 3000. Gdybym nie musiała skrupulatnie zarządzać każdym ruchem kończyn to pukanie się po czole („po co mi to było i co ja tu robię?”) byłoby drugim, najczęściej wykonywanym (zaraz po stawianych krokach) ruchem mojego ciała. Oczywiście dopóki nie wdrapałam się na szczyt, a tam…

himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, how to be brave
Himalaje i nagroda za najtrudniejsze podejście w moim życiu. Gdy sufit staje się podłogą..

Bo wiecie, ze mnie wcale nie jest taka doświadczona górzystka. Lubię chodzić i robię to bardzo często, ale w większości wypadków wybieram płaskowyże. Skala wysokości podejścia i schodzenia w Himalajach to dla mnie zupełnie nowy wymiar wędrówki.

Szlaki są w miarę dobrze oznaczone i gruba większość z nich to żadne ekstremum (nie licząc pikującej w obydwie strony amplitudy góra-dół, góra-dół). Były jednak momenty, przy których ścisnęło mnie w klatce piersiowej tak bardzo, że jedyne o czym myślałam to by wyrównać oddech, ale najpierw nie zapomnieć nabrać powietrza (no może jeszcze, „jak dobrze, że zostawiłam w mieszkaniu testament..”). Nie zapomnę samotnego, bardzo stromego podejścia na jeden ze szczytów poprzedzających Mulde Point, na którym osunął się spory fragment szlaku. Każdy postawiony krok wydawał się najbardziej bohaterskim czynem w życiu. Zsuwający się z góry, suchy piach ze żwirem utrudniał wbicie kijków. Do tego jeszcze oślepiające słońce, brak równowagi ze względu na stromiznę ściany czy ciężar plecaka. Nie da się opisać słowami jak wiele to doświadczenie pociągnęło sznurków w mojej głowie. Lekcja w Himalajach zaliczona.

himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker,
Po lewej: próba zdążenia przed najbardziej przerażającą porą dnia – zmrokiem. Po prawej: jedno z wielu wzruszeń po himalajskich „lekcjach”.

Jak się przygotować? Trekking Himalaje.

To pytanie zadawałam sobie przez kilka miesięcy przygotowań. Najwięcej czasu zajęło mi szukanie odpowiedniej odzieży i ekwipunku. Czytałam, zamawiałam, testowałam, odsyłałam i zamawiałam ponownie inne. Dzięki temu, teraz mogę zaoszczędzić czasu innym, bo to, co było dla mnie najbardziej istotne okazało się trafione w dziesiątkę! Dzielę się, gdyż sama chciałabym przed wyjazdem znaleźć taką wiedzę w pigułce.
Himalaje, jak się przygotować, Anna Rada, radostan,
Tak wyglądała moja lista przed wyjazdem. Śpiwór zajął mi sporo czasu. Kupiłam dwa, a po odesłaniu drugiego, postanowiłam, że znajdę odpowiedni na miejscu. /Trekking HImalaje/

Wszystkie rzeczy na powyższej liście wymagały czasochłonnego researchu…

Nie lubię i nie kupuję tandety. Jeśli tylko jest możliwość wybieram rzeczy naturalne (puch, merino, kaszmir), ale bardzo cenię sobie również nowoczesne technologie, dzięki którym wzrasta komfort podróży. Moim odkryciem ostatnich miesięcy jest technologia footshape, którą znalazłam pośród innych zaawansowanych technologii w butach amerykańskiej firmy ALTRA. Po Salomonach, La Sportivach i Scarpach moje stopy wreszcie odczuły naprawdę nieznaną mi wcześniej lekkość chodzenia. Altra Olympus 5 to buty zaprojektowane dla trailowych biegaczy i jak się okazało w moim przypadku: również w Himalaje, na Camino i do parku na spacer.

himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, altra, trail, altra olympus 5, olympus 5 hike
Mój najlepszy i najważniejszy zakup przed wyjazdem. Altra Olympus 5.

Tak naprawdę to wiedziałam, że najdroższe, ale i najważniejsze są 4 rzeczy: BUTY, KURTKA, PLECAK i ŚPIWÓR. Oprócz śpiworu (zamówiłam dwa i żaden mi nie pasował), pozostałe 3 były doskonałym wyborem. Plecaki Thule nie są najchętniej wybieranym sprzętem w góry. Kiedy przejdziesz się choć raz po ścieżkach Camino lub wyjedziesz poza granice naszego kraju, charakterystyczne logo Osprey będzie migało Ci przed oczami tak często, że trudno je będzie zapomnieć. Przymierzałam łącznie 5 plecaków Ospreya. Żaden jednak nie przypasował mi tak jak właśnie Thule Versant 60.

Jednym z jego największych zalet jest bardzo pomysłowe rozwiązanie odpinania górnej klapy, do której dołączono specjalny system zapięcia. W parę sekund z bagażu rejestrowanego tworzysz również bagaż podręczny. Żadna kieszeń w tym plecaku nie jest przypadkowa. Każde zapięcie i najmniejszy detal budzi podziw i stanowi prawdziwe ułatwienie na trasie. Jedyne co pozostaje użytkownikowi to nie przesadzić z ilością rzeczy, ale to już inny temat.

himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, Thule, plecak w góry, plecak 60, Thule versant 60
Thule Versant 60 można znaleźć w kategorii męski, ale w opisie widnieje informacja, że to unisex. (Potwierdzam, dla kobiet też będzie wygodny). /Trekking Himalaje/

Co pić, jak żyć?

Szukanie systemu uzdatniającego wodę też zajęło mi sporo czasu. Tabletki odpadły na samym wstępie. Długo zastanawiałam się nad Nalgene Epic Filter. W wielu miejscach spotkałam się jednak z negatywnymi komentarzami o poprawce, która sprawiła, że ssanie wody przez specjalną rurkę jest zbyt trudne. Poza tym butelka była dostępna tylko w Stanach, bez możliwości sprowadzenia jej do Europy. Potem odnalazłam ją na niemieckim Amazonie. Koszt z dodatkowym filtrem wymiennym i przesyłką – ponad 300zł.

W tym samym czasie spotykałam ludzi wracających z Himalajów, twierdzących, że nie ma żadnego problemu z pitną wodą na miejscu. Odpuściłam filtr Epic, kupiłam jednak samą Nalgene. Dobry ruch, bo Nalgene bardzo dobrze znosi wrzątek, więc można ją użyć jako termofor w razie zimna.

Na dzień przed trekkingiem trafiłam do outdoorowego sklepu Sherpy, a tam ostatnia butelka z systemem LifeStraw. Koszt – 225zł. Ostatnia, stoi i macha, a może to znak i będzie mi potrzebna? Wzięłam i nie żałuję.

himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, Nalgene, uzdatnianie wody w górach, jaki filtr do wody w górach, epic filter, how to survive, hydrate your body, hydration, Nepal backpacker, life straw,
Obydwie butelki można przypiąć do pasa albo nerki. /Trekking Himalaje/

Ostatecznie niosłam ze sobą: 900ml Nalgene, 600ml LifeStraw i 500ml termos z ręcznie „wydziaranym” przez moją siostrę cytatem: „Po podjęciu decyzji o realizacji aktu, cała rzeczywistość tańczy do taktu”.

To pewnie kosztowało majątek…

Nie licząc czasu i czterech wcześniej wspomnianych, najważniejszych rzeczy z resztą nie było tak źle. Czasem wystarczy trochę pokombinować. Wiecie, ruszyć główką – tak, po polsku! Jest aplikacja, która nazywa się VINTED. Znajdzie się tam mnóstwo markowych rzeczy do trekkingu, których stan nierzadko bywa… nowy. Wszystkim nam się kiedyś trafiło kupić coś pod wpływem emocji, wyszczuplającego lustra w sklepowej przymierzalni, robiąc noworoczne postanowienia lub dostać nietrafiony prezent. Na Vinted można taki przedmiot wystawić i fru – przedmiot trafia w ręce następnego właściciela.

Czy wówczas jest bardziej trafiony? Z tym też bywa różnie. Z własnego doświadczenia wiem, że kupowanie przez Internet, bez względu na źródło może okazać się przysłowiową wtopą. Na Vinted kupiłam większość odzieży merino, getry techniczne (2 pary, nowe), puchową kurtkę (w stanie bardzo dobrym), plecak (nowy z metką), ale też „wtopiłam” 3 inne kurtki (rozmiar, kolor), czapkę i kilka rzeczy z merino. Ostatecznie wszystko pofrunęło dalej (bez strat), a ja zaoszczędziłam sporo środków finansowych.

W Katmandu i w Pokharze znajdziesz mnóstwo sklepów outdoorowych. Choć trzeba mieć na uwadze, że 95% z nich to podróbki to większość z nich jest zadowalającej jakości, szczególnie jeśli chodzi o naturalny puch w śpiworach czy kurtkach. Prawie każdą potrzebną na trekkingu rzecz można też wypożyczyć, a potem zwrócić.

No to ruszamy! Trekking Himalaje.

himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, Nepal, backpacker
Tzw. TEA HOUSES – domy gościnne na szlaku, w których można przenocować i zamówić ciepły posiłek. /Trekking HImalaje/
himalaje, podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, acommodation, teahouse, hot water, Nepal, backpacker
Tu również TEA HOUSE, jednak o 2000 m wyżej.. Od lewej na dole: sala z jedynym źródłem ciepła – metalową „kozą” rozpalaną tylko wieczorem. Obok pokój z bambusa i blachy, którego wewnętrzne ściany po zmroku pokrywały się warstwą lodu… Po prawej: widok z okna na Annapurnę (8091 m.n.p.m.) i… toalety.

Co ja będę tam jeść?

To pytanie budziło wiele emocji, ale bardzo szybko przestało. Nepalska kuchnia okazała się wspaniała. Pikantna, lokalna, wielowarzywna, kolorowa i prosta. Kiedy idziesz w góry to możesz mieć pewność, że wszystko przygotowywane jest na świeżo. Wymaga to czasu, ale… Ty go masz, bo gdy dotrzesz po południu na miejsce, Internet prawdopodobnie nie będzie działał, luksusów w pokoju nie zastaniesz, a jedyne żródło ciepła (metalowa „koza”) i tak jest tylko w jednej sali – głównej jadalni czyli nieszczelnym baraku. Jeśli ktoś dotarł do tego guest house’u to na pewno siedzi właśnie tu i zachwyca się herbatką ginger lemon tea (rodzaj odwaru imbirowego z dużą ilością miodu i cytryny), czekając na swój posiłek.

W Nepalu są 2 kulinarne pewniaki. Zjemy je absolutnie wszędzie! Jest to: DHAL BAT – tradycyjne danie nepalskie, do którego przysługuje dokładka (albo dokładki) oraz pierożki o dźwięcznej nazwie – MO:MO.

podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, Nepal cuisine, Nepal food, dhal bat, momo
Od lewej: gospodarz jednego z tea house’ów, przygotowuje tradycyjne MO:MO – pierożki warzywne z pikantnym sosem. U góry: Gurung bread / Tibetan bread (chlebek tybetański) i zupa warzywna z nepalską odmianą wysokogórskiego szpinaku, a po prawej DHAL BAT, czyli zupa z soczewicą i dodatki. Wszystko było mniam mniam.

How much my friend? „Only 1000 Rs”

Gdy zapytasz Nepalczyków ile coś kosztuje (a jest to najczęściej zadawane pytanie), to w 95% przypadków, bez względu na wysokość ceny usłyszysz odpowiedź zaczynającą się od „ONLY” (tylko). Bawiło mnie to na początku pobytu. Kiedy przyjeżdżasz na miejsce to potrzebujesz trochę czasu aby zorientować się jakie ceny tu obowiązują. Całą sprawę utrudnia fakt, że na produktach nie znajdziesz przyczepionych nalepek z informacją. Nic nie zmienia się w tym kraju szybciej niż ceny. Raz jest 200, raz 500, raz 150, a innym razem już 1000 Rupii.

Twój kolor skóry ma duży wpływ na cenowe fluktuacje.

Zadajesz więc pytanie i czekasz aż przeliczanie (w oparciu o twoją osobę czy poziom „biznesmeństwa” sprzedawcy) dobiegnie końca i odpowiedź wyskoczy z jego ust. Teraz Twoja kolej.

Targowanie się to nieodłączna część tamtejszej kultury. Napiszę o tym więcej w następnym poście. Teraz skupmy się na na cenach obowiązujących w górach, bo to zupełnie inna para kaloszy, szczególnie, że właśnie tu NIE POWINNO się targować.

Im wyżej, tym drożej. Trekking Himalaje.

Z każdym metrem ceny rosną. Ktoś musiał w końcu jedzenie to wnieść (najczęściej na własnych plecach). Mój trekking odbywał się poza sezonem, więc zdarzało się, że właściciele TEA HOUSE’ów nie chcieli pieniędzy za nocleg. Jedynym warunkiem było zamówienie posiłków. We wszystkich pokojach były dodatkowe, bardzo ciepłe koce. Prysznic z kuszącym napisem „HOT WATER” (temp. wody 35-36 stopni to już w Himalajach bardzo HOT) bywał zazwyczaj dodatkowo płatny, hasło do wifi również, a wrzątek był jednym z najdroższych punktów w menu. Taniej było zjeść frytki i zapić herbatą niż kupić wrzątek do mojego butelkowego „termoforka”.

Orientacyjny CENNIK (w Rupiach Nepalskich: 100Rs – ok 3PLN) /Trekking Himalaje/:
  • PERMIT na wejście w Himalaje (3000 Rs). Do zdobycia w Katmandu lub w Pokharze. Potrzebne będzie zdjęcie i gotówka.
  • DIAMOX 100-150Rs (lek na chorobę wysokościową, do kupienia w aptece przed rozpoczęciem trekkingu).
  • NOCLEG (0 – 1000 Rs) Jeśli zamówisz posiłek to nocleg bywa za darmo (tak było poza sezonem)
  • „GORĄCY” PRYSZNIC – 300-500Rs, (czasem w cenie noclegu)
  • DHAL BAT – 650-750Rs
  • HERBATA IMBIROWA (w zależności od ilości: filiżanka, dzbanek, duży termos, kolejno ok: 150, 400, 600Rs.)
  • WRZĄTEK 300-600Rs.
  • PORCJA MO:MO 300-350Rs
  • PORCJA ZUPY – 250-350Rs
  • CHLEBEK GURUNG – 200-300Rs
  • FRYTKI, PIZZA, BURGER od 200-600Rs

Warto pamiętać, że wszystko zależy od tego czego szukasz. To, jaką trasę zaplanujesz będzie miało bezpośredni wpływ na wszystkie elementy ekwipunku. Ja nie przekroczyłam 4000 m.n.p.m, moja kompanka doszła do 5400 m.n.p.m, (jej wytrzymałość na zimno była znacznie większa).

Jeśli planowanie podróży wydaje się zbyt skomplikowane to pamiętaj, że nie musisz robić tego sam/a. Nepal utrzymuje się głównie z turystyki, co oznacza, że absolutnie wszędzie znajdziesz agencje organizujące trekkingi z całą paletą szlaków o zróżnicowanej skali trudności i przewodnikiem, który ma za zadanie nie tylko Cię prowadzić, ale również zapewnić Ci nocleg, pożywienie i zadbać o pozwolenie czy dojazd.

Do pewnej wysokości dojedziesz też jeepem (wersja najdroższa), troszkę niżej kończą swą trasę autobusy (wersja tańsza). Jeśli nie chcesz nieść swojego bagażu to wynajmujesz lokalnego Sherpę. Jeśli uznasz, że już nie możesz to w niektórych miejscach jest możliwość wynajęcia muła. To takie żywe zwierzę, (mieszanka konia z osiołkiem) na które wsiadasz i pomału wchodzicie (lub schodzicie) bujając się na boki. Jest jeszcze helikopter i możliwość lotu (np. z grupą) do wyżej położonych miejsc w górach. Koszt jest spory, ale ponoć zobaczenie Mount Everestu z lotu ptaka to tak intensywne przeżycie, że można w nocy nie zasnąć!

Szlaki są oznakowane różnie, ale najczęściej po prostu nie ma innej opcji (jest tylko jedna wydeptana ścieżka) i kroczysz nią dopóki nie dojdziesz do celu. Bez względu na to i tak zawsze miałam włączoną aplikację MAPS.ME.

Umożliwia ona nakładanie poszczególnych punktów trasy tak, aby wiedzieć ile czasu (mniej więcej) zajmie  dotarcie do celu. To ważne ze względu na planowanie zakończenia trasy przez zmrokiem oraz pilnowanie by NIE przekraczać dziennie 500 m przewyższenia.

Dowiedziałam się o niej, jeszcze na samym początku mojego pobytu w Nepalu. Po dwóch godzinach wędrówki w strasznym upale znalazłam małe drzewko rzucające skrawek cienia na pełną unoszącego się pyłu drogę. To było prawdziwe odludzie, a Mapy Google nie mogły mnie namierzyć od dłuższego czasu. Nagle, zza rogu skały, wyłoniła się szeroko uśmiechnięta kobieta o błękitnych oczach. Okazała się wesołą Brytyjką, która miała wiele cennych informacji dla takiego nowicjusza jak ja, gdyż jej miesięczny pobyt dobiegał już końca.

Ja zaplanowałam cały trekking w Maps.Me. Tylko raz zdarzyło się, że aplikacja wydłużyła mi trasę (choć znaki na drodze wskazywały dobrze to aplikacja uparcie pokazywała co innego). InDrive to oczywiście aplikacja do użytku głównie w miastach.
podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, Nepal, muldę point, amazing view Himalaya
Kolejny przepiękny fragment trasy i złota godzina. Wysokość ok. 3400 m.n.p.m. /Trekking HImalaje/

Jeśli myślisz o trekkingu w Himalajach na poważnie, to polecam zapisać się do Facebookowych grup tematycznych (np.ta) . Jest ich mnóstwo! To również tam można znaleźć kompana podróży.

Ja miałam szczęście spotkać Mirele w hostelu, w Pokharze na 2 dni przed rozpoczęciem wędrówki. Szybko się dogadałyśmy, bo okazało się, że nasze plany trekkingowe pokrywają się niemalże w 100% (z tymże w jej przypadku tylko początkowa część). Mirele to prawdziwie doświadczona podróżniczka z Brazylii, przebywająca w nieprzerwanej podróży od ponad półtora roku. Bardzo dużo się od niej nauczyłam.

Kiedy podjęłam decyzję o powrocie ze względu na zimno, śmiała się, że kto jak kto, ale Polka (w jej rozumieniu to prawie Syberia) powinna się w Himalajach czuć całkiem normalnie. Obydwie się śmiałyśmy. Każda rozumiała absurd, ale w zupełnie inny sposób.

podróżnik, solotraveller, kobieta na trasie, woman in Himalaya, ANNA RADA, polish, trekker, Nepal, muldę point, amazing view Himalaya, tea house
Po lewej: widok na oblodzony szlak, a w tle Annapurna, Hiunchuli i Machapuchare. Po prawej: Mirele konsultuje swoją trasę z lokalnym przewodnikiem

Pracuję właśnie nad kolejnym postem, w którym spróbuję opisać Nepal z perspektywy obserwatora. Ten niezwykle zróżnicowany kraj ma do zaoferowania znacznie więcej niż trekking, choć na pewno Himalaje to jego największy skarb. Mam też sporo materiału video, więc za pewno niedługo powstanie też filmik. Starałam się zawrzeć wszystkie najważniejsze informacje, ale jeśli masz pomysł czego zabrakło to zapraszam do komentowania. Namaste!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook
Twitter
LinkedIn

Aktualności