Radostan >Blog >Znoje, poty, bóle i ich piękno. Moje Camino.
camino costa, Portuguese, credencial, paszport pielgrzyma, albergue, anna rada,

Znoje, poty, bóle i ich piękno. Moje Camino.

Właśnie mija miesiąc od mojej wyprawy na szlak św. Jakuba. Camino di Santiago to trasa, którą przechodzi się w konkretnym celu. Można wybrać spośród wielu odległości i lokalizacji (Ja wybrałam Camino Costa). Można iść w grupie, ale zdecydowanie bardziej poleca się iść samotnie. Nieważne do jakiego wyznania przynależysz lub nie. Mimo, że wszystkie drogowskazy kierują na katolicką Katedrę Santiago di Compostela to najważniejszym celem tej pielgrzymki jest doświadczanie… samej drogi – to, jak ją przechodzisz wiele Ci powie o sobie samym.

Kiedy wchodziłam do pociągu, a potem do samolotu towarzyszyło mi głębokie poczucie pustki. Rzadko nie miewam emocji i uczuć. Mogłabym nawet rzec, że było to dość nowe doświadczenie. Czułam się wtedy wolna i pusta w środku. Wszystko inne odeszło na dalszy plan. Moje życie zostało w Cieplicach, a tu i teraz było sporo miejsca na nowe. Nie miałam pojęcia co się wydarzy wyruszając na Camino Costa.

camino costa, caminho, porto, design, portugalia, sztuka

Przy pierwszym odcinku Camino Costa LOTNISKO- CENTRUM PORTO (14km) moja uwaga zwrócona była ku pięknym wzorom, widocznym na mijanych budynkach. Portugalczycy lubują się w kolorach i kształtach. Było ich dookoła mnóstwo! Musiałam oszczędzać baterię, ale i tak udało mi się uchwycić kilka z nich. Powyższe wzorki to charakterystyczne motywy kafelkarskie, którymi pokryte są tamtejsze kamieniczki.

I te piękne, zdobione klamki! Na tle odartych farb, w bocznych przejściach i przy głównych uliczkach – nie trzeba było nic dodawać. Obraz malował się sam.

camino costa, porto, sztuka, radostan

Wybrałam szlak Camino Portugués de la Costa – czyli Camino Nadbrzeżne / Camino Costa.

Zanim jednak udałam się na niego musiałam skierować się w stronę przeciwną – do centrum Porto, do Katedry by odebrać tzw. paszport pielgrzyma (Credencial de Peregrino). Umożliwia on spanie w Albergue’ach, tanich schroniskach dla pielgrzymów oraz jest dowodem na to, że pielgrzymkę rzeczywiście się przebyło (służą do tego specjalne pieczątki przybijane przy opłacie za nocleg oraz obecne również w wielu barach, sklepach z pamiątkami itp.). Paszport należy okazać po dotarciu do Santiago, w momencie gdy chcemy otrzymać tzw. kompostelkę – dyplom ukończenia pielgrzymki.

camino costa, droga, caminho, credencial, paszport pielgrzyma, porto

Na trasie są dwa rodzaje Albergue: oficjalne i prywatne

W pierwszych nie ma możliwości rezerwacji miejsca z wyprzedzeniem. Ograniczona ilość miejsc jest zapełniana zgodnie z czasem przybycia – kto pierwszy ten lepszy. To one są najtańsze, więc wiadomo, większość pielgrzymów bierze udział w „wyścigu”. Pilgrim race, jak go nazwałam jest wrogiem radości czerpanej z doświadczania Camino. Okrada pielgrzyma również z godności i energii, gdyż zamiast rozłożyć dzienny dystans na przyzwoite odcinki z odpowiednią ilością odpoczynku sprawia, że pielgrzym zasuwa na oparach w parę godzin i pada na twarz po przybyciu (na bardzo niewygodne łóżko i jednorazową osłonkę z mieszanki plastiku i bawełny).

Drugi rodzaj Albergue ma na celu przyjąć tych, którzy śpieszyć się nie chcą, mają więcej środków finansowych i lubią być pewni, że po przybyciu łóżko na nich już czeka. (Są takie odcinki trasy, na których naprawdę nie jest to takie oczywiste..). W oficjalnych Albergue’ach ceny zaczynają się od dobrowolnej dotacji, a kończą mniej więcej na 10-12€ za noc; w Albergue’ach prywatnych może to być ok. 12-20€ za noc. Tu konieczne jest zapoznanie się ze stroną gronze.com.

camino costa, caminho, albergue, schronisko, pielgrzym, pielgrzymka camino

Wiele osób obawia się przed wyruszeniem, że się zgubi i nie ma pojęcia, że na Camino Costa jest to spory wyczyn.. 😉

Trasy są naprawdę dobrze oznakowane. Jeśli nie jesteś typem dzikiego poszukiwacza przygód z kreatywnym podejściem do drogi, co chwilę wybierając inną opcję lub penetrując okolice korzystając z wrodzonego instynktu czy intuicji możesz spokojnie poruszać się napotykając tu i ówdzie charakterystyczną muszelkę lub żółte strzałki. Bardzo lubiłam tą zabawę. Strzałki malowano sprayem na słupach, drzewach, budynkach, ulicy, krawężnikach, skrzynkach i innych miejscach. Czujność była obowiązkowa. Pozwalała naprawdę być tu i teraz. Szczególnie w miastach poziom uważności musiał być wzmożony. Radosna twórczość oznaczających trasę zdawała się być nieograniczona! (Jeszcze wiele dni po powrocie śniło mi się podążanie za żółtym strzałkami.. 😊)

Kolejną ważną rzeczą, ułatwiającą poruszanie się po Camino są okoliczni mieszkańcy

To oni rozpoznają pielgrzyma z daleka i wiedzą dobrze, w których miejscach nie powinni go spotkać. Wiele razy, na trasie, zaczepiano mnie w celu pokierowania na właściwą drogę. Należę do tej pierwszej grupy pielgrzymów, więc często poszukiwałam alternatyw lub szukałam dogodnego miejsca na odpoczynek z ładnym widokiem. Nie było momentu, w którym czułabym się zagubiona, ale ja mam dobrą orientację w terenie. Ci, którzy jej nie mają i tak będą bezpieczni. Nawet gdyby znaki i ludzie zawiedli zawsze zostaje mapa lub oczywiście mapa google.

camino costa, caminho, peregrino, bon camino, oznaczenia trasy, muszla św. Jakuba

Mniej więcej w połowie Camino Costa, na wysokości kanału Miño, oddzielającego Portugalię od Hiszpanii odbiłam na szlak główny Portugese. To był zdecydowanie jeden z piękniejszych odcinków drogi! Trasa Caminha – Valença, zwana ECOPISTĄ. Prawie 28 km bajkowych widoków i mnóstwo wzruszeń po drodze. Mimo fizycznego bólu nie chciałam żeby się kończyła! Po dotarciu do Valençy, zdecydowanie najgorszego Albergue’a, osiągnęłam półmetek swojej wyprawy (dzień piąty) i byłam już parę kroków od przekroczenia granicy z Hiszpanią. Dopiero od tego momentu poczułam czym jest wzmożony ruch pielgrzymowy.. Costa należy do mniej uczęszczanych tras, natomiast Portugese to jeden z najczęściej wybieranych szlaków. Trzeba mieć to na uwadze, szczególnie gdy bierzemy udział w Pilgrim Race – wyścigu o miejsce w Albergue’ach.

camino, caminho, ecopista, camino costa, mino, kanał, natura, radostan

Dużo osób pytało, co jadłam podczas Camino Costa..

Myślę, że pierwsze miejsce przypadłoby bananom (pochłonęłam na Camino Costa jakąś niewyobrażalną ilość bananów! Dostałam nawet przydomek „BanAnna”😆). Zaraz za bananami plasowałyby się abacate (awokado) i daktyle. Mniej więcej w połowie drogi odkryłam wyciskarkę do pomarańczy w marketach i to właśnie tam rozpoczynałam swój każdy dzień. Mój codzienny, słodki rytuał, który polegał na rozpuszczaniu w ustach kawałka gorzkiej czekolady razem z połówką daktyla, a chwilę później dodawaniu do nich chrupiącego wafelka ryżowego zakończył się zjedzeniem półkilowej paczki tunezyjskich medjooli, kilkunastu paczek wafli, i myślę, że ok. kilograma czekolady w ciagu 11 dni.

Okazało się, że poza warzywami, owocami, sokiem i czekoladą nie ma dla mnie za dużo do wyboru..

W większości knajpek wege jedzenie rozumie się jako m.in. rybę. Posiłek bez chleba i sera to wyczyn tam daleki od wykonalności. Tylko raz jadłam w restauracji, w Redondeli. Jedyna wege opcja w całym menu – „toast with fresh tomato” – bardzo nie miałam ochoty na „bułę”, ale to był mój dzień kryzysowy, więc zgodziłam się. Jakim zaskoczeniem było dla mnie otrzymanie od kelnera kawałka przypalonej bagietki z dwoma opakowaniami obok. Na jednym widniał napis „óleo” (oliwa), na drugim „fresh tomato” (świeże pomidory) 🫣. Zapytałam czy wg niego to są świeże pomidory, odpowiedział z absolutną pewnością, że tak😝.

Kiedy dowiedziałam się, że na mojej trasie będzie jedyny wegebar w okolicy, bardzo się ucieszyłam. Motywowana ciepłym posiłkiem, długo szłam w deszczu. Po dotarciu na miejsce, zastałam zamknięte drzwi, a na nich „przepraszamy, ale zamknięte”. Kilka razy udało mi się kupić bezmięsną zupę w markecie i odgrzać ją sobie na kuchence w schronisku. Poza tym luksusem, energię czerpałam głównie z bananów, daktyli i awokado. I szczerze mówiąc, poza kilkoma dniami w deszczu, gdy naprawdę marzyło mi się coś ciepłego, było to całkiem przyjemne.

co jeść na camino, caminho, wege, owoce, weganka w podróży

Ile pieniędzy zabrać ze sobą? Ile kosztuje Camino?

Dobre pytanie. Choć odpowiedź nie jest prosta i zaczyna się od drażniącego początku „to zależy”. Niestety nie da się tego uniknąć! Jeśli chcemy przejść Camino najmniejszym kosztem to musimy być gotowi na „pilgrim race”, a to oznacza maksymalnie 12€ za nocleg (najczęściej 10€). Stołowanie się w knajpkach jest stosunkowo tanie w Portugalii i niewiele droższe w Hiszpanii. Kawa/herbata i kanapka to koszt ok 3-5€. (Miałam wrażenie, że produkty w marketach są droższe niż w knajpkach). Trzeba doliczyć bilety na metro, ok. 3-3,5€ gdy poruszamy się z lotniska do Porto i powrót z Santiago do Porto – pociągiem lub autobusem (zależy w jakich godzinach, duża różnica w cenie) 25-45€. Można wrócić też autostopem. Leki, plastry, akcesoria typu płaszcze przeciwdeszczowe są drogie. Lepiej zaopatrzyć się w nie w PL. Przelot w dwie strony z Wrocławia do Porto kosztował ok 950PLN. (Termin 17-28.04, z wyprzedzeniem dwumiesięcznym).

Co wziąć ze sobą? Jak się spakować?

To najważniejsza kwestia! Moim celem było nieprzekroczenie magicznej wagi 8kg. Miałam już wiedzę o doświadczeniu dwóch bliskich mi osób, więc wiedziałam, że muszę dobrze przemyśleć ten temat. Jeśli nie jesteś zaprawionym piechurem to pamiętaj, że twoje stopy muszą unieść oprócz ciężaru ciała każdy dodatkowy kilogram. W praktyce oznacza to oczywiście odciski, najbardziej popularna przypadłość na Camino. Spotykałam różnych ludzi na ścieżce. Wiele z nich miało wypraktykowane sposoby na radzenie sobie z nimi, ale najbardziej sprawdzonymi były dwa: jak najmniejszy bagaż i krótkie dystanse na początku pielgrzymki, tak by ciało mogło się przyzwyczaić.

camino, Anna rada, jak się spakować na camino, lekki plecak, minimalizm w podróży

Mój plecak ważył 7kg z małym hakiem i to była waga idealna. (Camino Costa)

Wybrałam taki, który miał stelaż oddzielający masę od pleców (przepływ powietrza), oczywiście pas biodrowy (odciążający barki) i ochronę przeciwdeszczową. Do plecaka zmieściły się: śpiwór, samopompująca się mata (użyta raz), ręcznik podróżny, spodnie przeciwdeszczowe, przeciwdeszczowa kurtka, klapki-sandały, trampki, 3 pary majtek, 3 pary trekkingowych skarpetek merino (bardzo ważne, żeby były trekkingowe i najlepiej z merino), legginsy, krótkie spodenki, piżama merino do spania (ciepła), sukienka letnia, spodnie trekkingowe 2 w 1 (odpinane nogawki, super opcja!), 2 koszulki trekkingowe (szybkoschnące, jedna z krótki rękawem, druga 3/4), podstawowe kosmetyki w małych opakowaniach, zestaw plastrów żelowych, szal z wełny jaka (osłona, koc i poduszka w jednym😉), metalowy kubek podróżny, łyżeczka i butelka na wodę, zatyczki do uszu (co najmniej 2 pary – absolutny must have w pokojach 22-24 osobowych, w których nocne arie chrapiących z całego świata potrafią naprawdę zdumieć swoją skalą oktaw😂). To wszystko! Zestaw był idealny. Do tych rzeczy dodałabym tylko kapelusz słomkowy, który był jedyną rzeczą jaką zapomniałam z PL. Poza tym niczego mi nie brakowało i wszystko się przydało.

Czego nie polecam na Camino..

Na pewno zabierania ze sobą książek – to oczywiste i wiele osób to potwierdzi. Nie polecam też jechania na ta pielgrzymkę w czasie, który jest tzw. wysokim sezonem (zaczyna się mniej więcej od maja i trwa do końca wakacji) chyba, że wzmożony ruch na trasie wam nie przeszkadza, a noclegi macie zarezerwowane już góry.

Każdej osobie, która nigdy nie robiła takich wypadów, a czuje, że dusza ją wzywa polecam zarezerwować sobie więcej niż 10 dni. (Camino Costa)

Nigdy niewiadomo, co się wydarzy podczas drogi. Z jakimi kryzysami fizycznymi i mentalnymi przyjdzie nam się spotkać. Warto wtedy zrobić sobie dzień odpoczynku i wykorzystać ten czas dla siebie, bez nerwów i napięcia, że nie zdążymy na samolot powrotny. Tej wiedzy mi zabrakło, więc musiałam doświadczyć na własnej skórze bolesnego kryzysu, który uniemożliwił mi przejście całego szlaku na nogach. Jednodniowa przerwa sprawiła, że musiałam fragment przejechać pociągiem, inaczej nie zdążyłabym na samolot. „Trawiłam” ten fakt dwa dni. Niby nic takiego, a jednak dało mi to dużą lekcję na ścieżce i pozwoliło przyjrzeć się swoim słabościom, a raczej temu czym słabość dla mnie jest.

Camino to doświadczenie wielopoziomowe. W ciągu tych 10 dni przeszłam tak szeroki wachlarz emocji, progów bólu, uniesień, płaczu, wdzięczności i zmęczenia, że lądowanie po powrocie trwa do dzisiaj. Jeśli każdy krok sprawia ci ból, a ty mimo to idziesz robiąc tych bolesnych kroków czterdzieści parę tysięcy to w pewnym momencie odłączasz się od swojego ciała i czujesz jak wiele mocy ma twój umysł. Nasze ciało ma wymiar o wiele głębszy, szerszy niż tylko fizyczny.

emocje, camino, caminho, droga, pielgrzymka, płacz, radość, ból

Tak, było tego sporo… 😅. Polecam z całego serca przeżyć takie chwile. Nieważne jak trudne mogą się okazać. Camino zadośćuczynia wszystkie niewygody. Wolność pielgrzyma jest NIE DO OPISANIA💚.


⬅️a tu krótki reel z wyjazdu dostępny na moim koncie @radostan.pl

Zapisz się do newslettera po więcej takich treści!

Aktualności